Upadek demokracji zachodniej

Demokracja ludowa, jak nazwa wskazuje, sama w sobie nie była niedemokratyczna – w teorii miała służyć obywatelom i realizować idee równości oraz wspólnego dobra. Problemem nie był sam ustrój, lecz ludzie, którzy go przejęli. Jak zawsze i wszędzie, znaleźli się tacy, którzy wykorzystali aparat państwowy do utrzymania swojej władzy, a służby skierowali przeciwko społeczeństwu, zamiast mu służyć.
Dziś na Zachodzie obserwujemy podobny proces. Instytucje powołane do ochrony obywateli coraz częściej są wykorzystywane przeciwko nim. Ludzie o złych intencjach znaleźli sposób na wypaczenie systemu, manipulując jego zasadami i dostosowując je do własnych interesów. Ironią historii jest to, że demokracja daje narzędzia do obrony przed tyranią, ale może też stać się środkiem do jej ustanowienia. Im bardziej rozbudowany i skomplikowany system, tym trudniej go naprawić – choć zawiera więcej mechanizmów zabezpieczających, to kiedy te zawodzą, usunięcie patologii staje się niemal niemożliwe. Biurokracja rośnie, wpływy się instytucjonalizują, a zwykły obywatel ma coraz mniejszą kontrolę nad tym, jak system jest wykorzystywany.
Najlepszym przykładem jest Unia Europejska – struktura, która w założeniu miała gwarantować współpracę i dobrobyt, ale stała się biurokratycznym molochem oderwanym od realnych potrzeb obywateli. Decyzje podejmowane w Brukseli na porządku dziennym mijają się z wolą społeczeństw państw członkowskich, a unijna biurokracja jest narzędziem w rękach elit politycznych i korporacyjnych. Zamiast służyć demokracji, coraz częściej ją ogranicza, narzucając regulacje i rozwiązania, które działają w interesie nielicznych, a nie większości. W czasie gdy inne światowe mocarstwa koncentrują się na rozwoju technologii i pozycji geopolitycznej, Unia za cel obrała upadek Moskwy, jako sponsora – własnych obywateli, poza tym skupiając się głównie na regulacjach, które niekoniecznie przekładają się na dobrobyt mieszkańców – podczas gdy „upadająca” Rosja buduje silniki plazmowe, Unia Europejska, w imię lepszej przyszłości, przyczepia korki do butelek, Chciałbym, żeby to była metafora….
Jednak żadna z tych patologii nie byłaby możliwa bez wsparcia ze strony tzw. mediów głównego nurtu, które od dawna przestały pełnić rolę niezależnych strażników prawdy, stając się narzędziami propagandy. Manipulując informacjami, tłumiąc niewygodne narracje i kreując sztuczne kryzysy, media te doprowadziły dodatkowo do bezprecedensowego kryzysu zaufania – do samych siebie, autorytetów, rządu i współobywateli. Zamiast pełnić funkcję czwartej władzy, stały się najgroźniejszą siłą niszczącą demokrację. Utrzymując iluzję swojej niezależności, pełnią rolę „operatorów rzeczywistości”, decydując, jakie fakty są dopuszczalne, a które należy przemilczeć. Ich zadaniem nie jest informowanie, lecz kontrolowanie percepcji mas.
Weźmy przykład COVID-19. Wszystkie oficjalne media i rządy na tzw. Zachodzie wspólnie promowały nieuzasadnione lockdowny oraz przymus szczepień, mimo braku jednoznacznych dowodów na ich skuteczność w kontekście ochrony zdrowia publicznego. Zamiast rzetelnie informować, szerzyły atmosferę strachu, marginalizując głosy ekspertów o odmiennym zdaniu. Stacje telewizyjne na bieżąco atakowały jakiekolwiek sprzeciwy wobec oficjalnej narracji, traktując je jako zagrożenie dla życia, zdrowia i porządku publicznego. W tej manipulacji kluczową rolę odegrały także platformy internetowe, które masowo usuwały treści sprzeczne z oficjalną linią, tworząc atmosferę zmuszająca ludzi do autocenzury.

Podobnie wojna na Ukrainie stała się polem manipulacji informacyjnych, gdzie politycy Zachodu przy kooperacji mediów wykorzystują konflikt do własnych celów, zamiast dążyć do prawdziwego rozwiązania kryzysu. Głównonurtowe media przedstawiają jednostronny obraz wojny, ignorując niektóre kluczowe aspekty, takie jak geopolityczne tło czy różnorodne opinie ekspertów na temat przyczyn i skutków tego konfliktu. Zamiast obiektywnie informować, media skupiają się na promowaniu jednej, narzuconej przez Zachód wersji wydarzeń, jednocześnie demonizując każdego, kto ma inny punkt widzenia. Przykładem tego jest zablokowanie dostępu do rosyjskich serwisów informacyjnych na terenie Unii Europejskiej, co pokazuje, że zamiast otwartej debaty, preferuje się eliminację niewygodnych źródeł informacji.
Manipulacja ta nie opiera się wyłącznie na fałszywych faktach, ale także na wywoływaniu emocji. Strach przed pandemią, niepewność związana z wojną – wszystkie te elementy były wykorzystywane do kształtowania opinii publicznej i podtrzymywania poczucia zagrożenia, co umożliwiało wprowadzenie rozwiązań, które w normalnych warunkach spotkałyby się z szerokim oporem. Zamiast debatować, społeczeństwa były zmuszone do podjęcia „słusznych” decyzji, które w rzeczywistości służyły tylko wąskim interesom elit ekonomicznych i politycznych.
Bez rozwiązania tego problemu i demontażu medialnej machiny manipulacji, naprawa demokracji może okazać się niemożliwa. Im większa kontrola nad informacją, tym mniejsza przestrzeń na rzeczywistą debatę. Jakościowa różnica między demokracją ludową a demokracją zachodnią – w praktyce fasadową, zaczyna się zacierać. Jeśli mechanizmy demokratyczne przestają działać w interesie obywateli, a państwowe struktury służą jedynie nielicznym, to bez względu na oficjalne nazwy ustrojów mamy do czynienia nie z demokracją, lecz z oligarchią.
Leon Zawisza, BEZPUDRU