2 kwietnia, 2025

BEZPUDRU

Inne Wiadomości.

Demokracja umiera w Rumunii… Sąd zakazał udziału Georgescu w wyborach prezydenckich.

Czy Rumunia jest kanarkiem w kopalni zwiastującym „śmierć demokracji”?

Po dzisiejszych wiadomościach, ten kanarek — razem z „demokracją” — jest już martwy.

W szokującym zwrocie wydarzeń — który, mamy przeczucie, może się katastrofalnie obrócić przeciwko elitarnemu establishmentowi — Rumunia zakazała skrajnie prawicowemu faworytowi, Calinowi Georgescu, startu w majowych wyborach prezydenckich. Decyzja ta może jeszcze pogłębić polityczny chaos w kraju.

Bukareszteńska komisja wyborcza unieważniła kandydaturę Georgescu, jak poinformował w niedzielę jej rzecznik.

Komisja otrzymała ponad 1000 skarg dotyczących kandydatury Georgescu, głównie odnoszących się do jego rzekomych postaw antydemokratycznych i ekstremistycznych.

Decyzja może jeszcze zostać zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego.

System przegiął. I to się zemści?

Usunięcie Georgescu z wyścigu prezydenckiego 4 maja najpewniej wzmocni nastroje antyestablishmentowe w Rumunii i przyniesie korzyści skrajnej prawicy.

Sondaże pokazywały, że gdyby Georgescu wystartował, uzyskałby między 40% a 45% głosów w pierwszej turze, co dawało mu realną szansę na zostanie prezydentem Rumunii.

Georgescu złożył swoją kandydaturę jako niezależny, przypominając wyborcom farsę, przez którą przeszedł w ostatnich miesiącach:

„Cały świat patrzy na Rumunię i widzi, jak działa skorumpowany system” — powiedział w piątek Georgescu, dodając, że uważa za niemożliwe, by jego nazwiska zabrakło na liście kandydatów.
„Nie mogą sobie pozwolić na powtórzenie tego błędu.

A jednak powtórzyli!

Cofnijmy się o kilka miesięcy…

Przypomnijmy: po zwycięstwie w pierwszej turze listopadowych wyborów prezydenckich, w grudniu rumuński sąd najwyższy unieważnił wyniki zeszłorocznego głosowania. Oficjalnie powodem miały być „podejrzenia o ingerencję Rosji” (przez TikToka!?).

Po tej decyzji Rumunia pogrążyła się w największym kryzysie politycznym od czasu upadku komunizmu.

Wyrok sądu dał też paliwo dla skrajnie prawicowych partii, w kraju już od dawna rozczarowanym politycznym mainstreamem, co doprowadziło do masowych protestów na terenie całej Rumunii.

 

Cenzura i represje wobec Georgescu

Dwa tygodnie temu prokuratura nałożyła na Georgescu i jego kampanię następujące ograniczenia:

  1. Zakaz występów w mediach masowych
  2. Zakaz tworzenia kont w mediach społecznościowych

W komunikacie sądu pojawiły się zarzuty o „próbę podżegania do obalenia porządku konstytucyjnego” (zamach stanu), „rozpowszechnianie fałszywych informacji”, a także „fałszywe oświadczenia o finansowaniu kampanii”. Władze powiązały go również z „faszystowskimi, ksenofobicznymi i antysemickimi organizacjami”.

Efekt? Jeszcze większe protesty.

Co dalej?

Chociaż Georgescu planował kandydować jako niezależny, poparły go dwie skrajnie prawicowe partie opozycyjne. Najnowsze sondaże wskazują, że miałby około 40% poparcia w pierwszej turze majowych wyborów.

Pozostaje pytanie, czy teraz poprze innego kandydata — na przykład lidera największej skrajnie prawicowej partii AUR, George’a Simiona, który stanął po jego stronie po unieważnieniu wyników wyborów.

Georgescu zaprzecza wszelkim oskarżeniom i nadal twierdzi, że nie otrzymał żadnych funduszy na swoją zeszłoroczną kampanię, która była rzekomo prowadzona wyłącznie przez wolontariuszy.

„Naród rumuński zawsze zwycięży” — powiedział Georgescu przed swoimi zwolennikami w biurze wyborczym w Bukareszcie.
„Demokracja została zamordowana w grudniu, ale dziś ją ożywiamy.”

Decyzja o unieważnieniu ubiegłorocznych wyborów wciąż jest postrzegana przez większość Rumunów jako kontrowersyjna, a została skrytykowana przez administrację Trumpa.

Dlaczego nikogo to nie dziwi?

Podejrzewamy, że krytyka przybierze jeszcze większe rozmiary po dzisiejszej decyzji sądu zakazującej Georgescu kandydowania.

Nikt nie powinien być zaskoczony — chociaż dla elit, które bez przerwy trąbią o „demokracji”, to może być szokujące.

Mówiąc wprost: z perspektywy zachodniego liberalnego porządku światowego Georgescu nie może zostać dopuszczony do władzy, bo prezentuje zdroworozsądkowe podejście, że konfrontacja z Moskwą bardziej szkodzi Rumunii niż Rosji.

Rumunia jest zbyt ważna dla NATO i całej strategii osłabiania Rosji. Waszyngton i Bruksela mają już problemy z „nieposłusznymi” rządami Węgier i Słowacji, a Rumunia to inny kaliber.

Gra idzie o wielką stawkę

Rumunia jest też miejscem rozbudowy bazy lotniczej Mihaila Kogălniceanu za 2,7 miliarda dolarów, która ma stać się największą bazą w Europie.

Całkiem możliwe, że Rumunia to dopiero początek unieważniania wyborów przez neoliberalnych jastrzębi wojennych, którzy nazywają siebie „centrum” i chętnie zdobyliby prawo do odwoływania wyborów wszędzie tam, gdzie uznają to za stosowne.

Ostatnie słowo należy do Andrew Korybko, który tak podsumował wydarzenia w Rumunii (i ich konsekwencje):

Ostatnia próba „deep state” w Rumunii, by zniszczyć Georgescu, to w istocie rzucona rękawica administracji Trumpa przez liberalno-globalistycznych przeciwników z Brukseli, którzy w pełni popierają Bukareszt. Chcą sprawdzić, czy USA zrobią cokolwiek w odpowiedzi na toczący się przewrót w Rumunii…

To, co dzieje się na Bałkanach, to nic innego jak otwarcie kolejnego frontu Nowej Zimnej Wojny — tym razem ideologicznego — pomiędzy liberalnymi globalistami a narodowo-populistami. Co ciekawe, nominalni sojusznicy z NATO stają po przeciwnych stronach, gdy UE i USA zaczynają grać przeciwko sobie.

Na administracji Trumpa spoczywa obowiązek dopilnowania, by Georgescu mógł kandydować w powtórzonych wyborach prezydenckich w maju i by głosowanie było naprawdę wolne i uczciwe, a nie jak zwykle zmanipulowane.

W tym celu rozważa się m.in. nałożenie sankcji na rumuńskie elity, groźby wycofania wojsk USA z Rumunii, zawieszenie kontraktów zbrojeniowych oraz pełne polityczne wsparcie dla narodowo-populistycznych protestujących. Może to zmusić władze w Bukareszcie do przemyślenia, czy warto nadal wykonywać polecenia Brukseli.

Ale uwaga: taka presja może się obrócić przeciwko USA, jeśli Niemcy i reszta UE wykorzystają ją jako pretekst do dalszego zacieśniania swojej kontroli nad Rumunią. Wszystko to zostało opisane w odpowiedzi na deklarację prawdopodobnego przyszłego kanclerza Niemiec o „uniezależnieniu się” od USA — co, jak pokazują realia wojskowe, gospodarcze i energetyczne, łatwiej powiedzieć niż zrobić.Jeśli Niemcy zdecydują się odpowiedzieć USA, Trump może użyć tych wszystkich argumentów, by rozpocząć własną kampanię przeciwko UE i Niemcom — kampanię, którą może wygrać na obu frontach.

To, co właśnie  wydarzyło się w Rumunii, stawia ten kraj w centrum ideologicznego starcia w Nowej Zimnej Wojnie. Globaliści mogą albo umocnić swoją władzę, przeciwstawiając się Trumpowi, co może drogo kosztować ich kraje, albo zostać demokratycznie obaleni przez narodowo-populistów podzielających wizję Trumpa.

Ta walka jest historyczna, a konsekwencje jej wyniku będą odczuwalne przez całe dekady.

I wreszcie: nie możemy oprzeć się wrażeniu, że JD Vance powinien właśnie teraz skakać z radości na X, publikując klasyczne „a nie mówiłem?” o europejskim tłamszeniu wolności słowa i samozniszczeniu demokracji. Jasno deklarował przecież, po której stronie stoi — wspiera wszystkie narodowo-populistyczne ruchy na kontynencie.

Źródło: Tyler Durden, Zerohedge https://www.zerohedge.com/geopolitical/democracy-dies-romania-after-winning-december-georgescu-now-banned-may-presidential

Zastrzeżenie

Opinie i poglądy wyrażone w tym artykule należą wyłącznie do autora i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji BEZPUDRU. Publikacja tego materiału nie oznacza jego pełnej aprobaty przez redakcję, a jej celem jest wspieranie otwartej debaty i wymiany myśli. Niniejszy materiał ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej, politycznej ani jakiejkolwiek innej. Czytelnik powinien samodzielnie ocenić przedstawione treści i wyciągnąć własne wnioski.

1 thought on “Demokracja umiera w Rumunii… Sąd zakazał udziału Georgescu w wyborach prezydenckich.

Comments are closed.